2017-07-27

Srastrosrurfing


[UWAGA: notka może zawierać śladowe ilości optymizmu]



Postanowiłem odkurzyć bloga. W zasadzie to bardziej pasujące tu określenie to „odkopać i zrewitalizować”. Złapałem się na tym, że piszę ostatnio długie komentarze na fejsie w zagrzebanych głęboko wątkach, które to #nikogo. To co napiszę tutaj też nikogo, ale za to przynajmniej linkować do tego łatwiej. Jako że wzmiankowane komentarze w pewnej części zrecyklowałem poniżej, strumień świadomości może być nieco niespójny.

Okazało się, że poprzednia notka sprzed prawie trzech lat całkiem nieźle odnosi się do dzisiejszej rzeczywistości. Pisząc ją, o ile pamiętam, leciałem na emocjach związanych z wyborami samorządowymi. Od tego czasu wydarzyło się dużo i kraj jest niby ten sam, ale jednak nie taki sam. 

Co się dzieje wszyscy wiemy i nie będę tego jakoś szczególnie opisywał, inni zrobili to lepiej. Skupię się na missowaniu pointa przez miłościwie nam panujących i ich grupy wsparcia.



Maszynka propagandowa obozu rządzącego ostatnio zaryła w kupę kamieni i poodpadały jej kółka oraz wypadły tryby, a operatorzy biegają dookoła wymachując losowo złapanymi narzędziami i zderzając się między sobą, a owoce pracy są coraz bardziej odjechane. W chwili pisania tego tekściku platynowy Odjechany Peron jestem skłonny przyznać tow. Targalskiemu, który ogłosił że weto jest efektem działań byłej bezpieki która oddziałuje podprogowo na Dudę za pośrednictwem „Ucha Prezesa”. Nawet twardy elektorat patrzy na to wszystko z niejakim zdumieniem.

Ale jedna narracja odnośnie protestów jest stała i znamienna. 



Brzmi ona w skrócie „to nie żaden spontaniczny protest, wszystko jest odgórnie zorganizowane, mają takie same świeczki, profesjonalną oprawę, za to wszystko płacą wrogowie Polski wewnętrzni i zewnętrzni aby obalić wprowadzający dobrą zmianę rząd, który oderwał ich od koryta”.


Wam się naprawdę coś mocno w głowie pomieszało, jeżeli wychodzenie na ulicę nazywacie demokracją”

Zarzut zamachiwania się na porządek ustrojowy demokratycznymi, pokojowymi protestami manifestującymi niezadowolenie z działań wybranego demokratycznie rządu jest tak absurdalny że oddalamy go z miejsca, nawet nie dochodząc do tego drobiazgu że tyczy się on łamania ducha i litery konstytucji która reguluje cały ten pierdolnik. 


Zostaje nam oskarżenie o to, że protest został zorganizowany. Przez organizacje. I wydano na to pieniądze. No brawo ci państwo. W następnym odcinku oskarżymy rząd o to że rządzi (i wydaje na to pieniądze). Spontaniczny ruch oddolny polegający na tym że nikt się ze sobą nie komunikuje i każdy sobie rzepkę skrobie to marzenie każdej władzy. Nie bez powodu kapitaliści toczyli krwawe boje ze związkami zawodowymi, a aparatczycy PZPR tępili Solidarność. Im większa grupa ludzi chcących tego samego i występująca jednolicie, tym większy pałer negocjacyjny.

Przywoływany często jako kontrprzykład do obecnych wydarzeń protest przeciwko ACTA był istotnie bardziej chaotyczny ale był mniejszy, jedniodniowy, w sprawie znacznie mniej gardłowej i w sprawie dla ówczesnego rządu tak naprawdę mało istotnej. A i tak ktoś go zwołał i skoordynował (używając specjalnej aplikacji napisanej za granicami Polski przez firmę o której mówią że tam jakiś Żyd rządzi), pojawiły się tam partie ze swoimi transparentami a poza tym w sposób profesjonalny zmieniono strony początkowe większości polskiego internetu. Przecież to musiało kosztować gotówkę! Kto za to zapłacił i kto za tym stoi?[1]


Łapiecie już absurd? To wróćmy do 2017 i potraktujmy go przez chwilę poważnie.



Mam wrażenie, że ludzie którzy podnoszą te zarzuty na serio (w odróżnieniu od trolli lecących przekazem dnia) nigdy w życiu nie próbowali skręcić spontanicznie jakiegoś większego przedsięwzięcia w grupie. Choćby grilla na działce gdzie trzeba się umówić kto przyniesie kiełbę, kto grilla, kto posprząta, kto zawiezie i jak się za to wszystko policzymy. 

Załóżmy, że istnieje rzeczywiście, „działająca w jednym celu gęsta sieć organizacji, aktywistów, poszczególnych dziennikarzy, całych koncernów medialnych, firm reklamowych i potężna gotówka” i to ona kręci inbę aby zniweczyć wysiłki mające na celu wstanie z kolan. Zorganizowała profesjonalne sceny, celebrytów, wodzirejów, nagłośnienie, plakaty, ulotki, transport, catering, palety zniczy, kontenery róż, reklamy, autokary i rowery, artykuły w mediach, „wykorzystywanie mechanizmu #AstroTurfing aby manipulować Polską”[2] i co tam jeszcze sobie prawilni wymyślili. I to na terenie całego kraju. A wszystko to stoi w blokach i opłacana jest natychmiastowa gotowość. Teoretycznie się da. 

Czego się nie da, to przekonać ludzi do tego żeby wyleźli z domów na te eventy, zwłaszcza w tygodniu, w skali niespotykanej od jakichś trzydziestu lat, na terenie całego kraju w tym w miejscowościach poniżej pięćdziesięciu tysięcy mieszkańców, a nawet wsiach. W reptilian masowo kontrolujących umysły mimo wszystko mało kto wierzy. Są osobniki przekonane o tym że społeczeństwo jest bezrozumną masą idiotów którzy pójdą jak owce do dowolnie zorganizowanych protestów (część jak sądzę dostała od prezesa Ciemny Lud To Kupi Kurskiego fuchę przy pisaniu pasków na tvp info), ale taki ąębiedaelitaryzm nieco kłóci się z wizją suwerena któremu spadły z oczu łuski i wprowadził ekipę Kaczyńskiego na salony. To znaczy twardemu elektoratowi się nie kłóci, ale to nie on jest ważny a osoby które zagłosowały na PiS z niesmaku do Platformy albo stwierdziły że oni wszyscy są diabła warci i zostały z domu. A im tę narrację będzie ciężko sprzedać.



Dodatkowo kompletnie niemożliwe przy tej skali działań byłoby utrzymanie tajemnicy a zamiast dziesiątek twardych kwitów, zdjęć i filmów obnażających te knowania mamy plumkanie o jakichś śmiesznych komciach na fejsie za trzy stówy brutto, tekst prezesa fundacji, o której mało kto słyszał (ja nawet nie wiem czy znam, bo nazwa jest tak generyczna że nie do zapamiętania) i koronne dowody czyli zdjęcia ludzi w odblaskowych kamizelkach, kartonów ulotek i paczek zniczy. 

Wielka gotówka? Przelew czy zlecenie stałe robi się nie wychodząc z domu i za darmo, crowdfunding często można po prostu wyklikać. Parędziesiąt złotych to dla sporej grupy ludzi nie jest już jakiś specjalny wydatek, a zbierają się z tego całkiem niezłe sumki (inaczej Kijowski nie miałby na co wystawiać lewych  faktur). 



Miłościwie nam panujący przez ostatnie dwa lata zdołali wkurzyć całkiem sporą grupę ludzi pokazując dość wyraźnie że nie są żadną dobrą zmianą, tylko kolesiostwem przy którym kolesiostwo Platformy wygląda na skromną służbę dla dobra kraju a tak wyśmiewaną ciepłą wodę w kranach zaraz może zastąpić breja płynąca z rozkuwanych i przekładanych bez sensu, ładu i składu rur, bo wodociągiem zarządzają misiewicze. Część z niej ma talenty organizacyjne, część dochód rozporządzalny, część dzianych znajomych za granicą. Część jest w stanie przyjść i pomóc w organizacji. Część robi [ZOBACZ MEMY] i pisze teksty. Większość jest w stanie poświęcić swój czas, przyjść i poskandować, a już na pewno rozdawać szery i lajki. Po każdym z dotychczasowych protestów, od Trybunału przez Czarny Protest po teraz zostaje pewien zaczyn od którego łatwiej zacząć następne działanie, zwłaszcza że w aktywiści przecież nigdzie nie poszli, a sympatycy nadal sympatyzują. 



I wiecie co? Właśnie się przekonali że to ma sens. Lecąc tym nieco paździerzowym patosem, „zobaczyli ilu ich, poczuli siłę i czas” (i tak, wiem co jest parę wersów później). A potem wrócili do domów i dowiedzieli się że są ubeckimi mordami[3] i trzeba ich pozamykać w obozach. No to się wkurzyli i wyszli znowu, a irytację skierowali przeciwko tym, którzy naprawdę ich wyciągnęli na ulicę. Czyli przeciwko władzy. 

I przekonali się też, że nie można działać w sprawach politycznych chowając się za apolitycznością. Ze względu na silną nieufność do partii politycznych (na którą mainstreamowe partie pracowały ciężko i długo) dużym poparciem cieszy się idea #nologo, ale myślę że to też się niedługo zmieni. Ciężko jest robić konstruktywną politykę nie mając na celu wystawienia jakichś reprezenantów do ciał samorządowych albo parlamentu[4]. A żeby zrobić do tego skutecznie to trzeba wesprzeć jakąś partię bądź coś niemalże identycznego we wszystkim poza formalną kwalifikacją (na ciebie patrzę, Kukiz). 



Teraz łyżka dziegciu. Niezależne (zwłaszcza finansowo) partie i NGOsy to sól w oku każdego autorytaryzmu. I na to nasza monopartia też ma przegłosowaną ustawę o Narodowym Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego. Jest w niej mniej więcej to, czego się można spodziewać. Pozostaje jeszcze kwestia finansowania spoza kraju, ale już pojawiły się głosy że takie ingerencje w wewnętrzne sprawy są niedopuszczalne i trzeba z tym zrobić porządek, a to oznacza zapewne że pojawi się jakiś projekt regulacji wzorowanych na tych, które wprowadzili znani bojownicy o wolność i demokrację: Putin, Orban i Erdogan.

Żywię nadzieję że te numery wyjdą im równie dobrze co reszta dobrej zmiany.

I być może okaże się że rządy PiS zapoczątkowały odradzanie się społeczeństwa obywatelskiego.

PS. To co jest kursywą to cytaty żywcem z krążącego agitpropu.

[1] http://antyweb.pl/juz-ponad-800-serwisow-uczestniczy-w-dzisiejszym-protescie-przeciwko-acta-liczba-ta-szybko-rosnie/
[2] https://medium.com/dfrlab/polish-astroturfers-attack-astroturfing-743cf602200 . W tej chwili narosło już piętrowo: cześć prawomediów głosi że astroturfingiem jest szerzenie informacji o astroturfingu oskarżającym opozycję o astroturfing.
[3] Come on, it's 2017. Średnia wieku na protestach znacznie spadła i dla wielu uczestników PRL to coś tak odległego w czasie jak dla pierwszej Solidarności druga światówka, więc to podobnie skuteczne jak ówczesne teksty o pogrobowcach hitleryzmu.
[4] Inaczej pozostaje obywatelska inicjatywa ustawodawcza. Wyrzucenie do kosza referendum w sprawie deformy edukacji skutecznie udowodniło jej przydatność w sporze z rządzącymi.