2010-06-27

Internety żródłem wielkiej wiedzy, wszelkiej wiedzy


[TL;DR: przedawkowałem komcie na forach]

Krótkie noce połączone z przepracowaniem w korpo dają mi się we znaki - nie daje mi spokoju fakt, że ktoś się myli w Internecie. Kroplą przepełniającą czarę był tu dostarczony przez Barta link z wykopu, gdzie internetowi specjaliści od wszystkiego postanowili ułożyć ni mniej ni więcej, jak tylko
zrównoważony budżet państwa. Wątek jest upstrzony takimi smaczkami jak niewiedza skąd się bierze dane statystyczne czy też dramatycznie retoryczne pytanie "czy ktoś z was kiedyś zarabiał średnią krajową" (cóż, przy tym poziomie intelektualnym pewnie rzeczywiście niewielu).
Na jego widok nie wytrzymałem i mi się ulało czego efektem jest ta notka.

Tyle wstępu, teraz pokuszę się o krótką charakterystykę tego omnimatołectwa.
Jego niższa forma to komciodawcy na portalach wszelkiego typu, bardziej zaawansowani dostarczyciele mają już własne blogi, często na za przeproszeniem odpowiednich platformach i nawet linkują, najczęściej do innych blogów o porównywalnej jakości. Specjalne miejsce w moim sercu mają użytkownicy serwisu demotywatory, którzy mają często niewątpliwy talent do streszczenia całego swojego omnimatołectwa w jednym jotpegu. A potem urywają dno w komentarzach.

Omnimatołki najczęściej uważają że komentowany przez nich artykuł zawiera wszystkie  informacje potrzebne do oceny syuacji. W małym palcu mają nie tylko wszystkie normy prawne, ale i wiedzę inżynieryjną. Doskonale wiedzą że węzeł na skrzyżowaniu A1 i A2 jest za duży - przecież wystarczyłaby prosta koniczynka, a tak to ktoś stawia bubel na którym nie można nawet zawrócić bo leży to w interesie wiadomych sił. Że globalne ocieplenie to jakaś ściema, bo przecież w zimie spadł śnieg. Że za brak wałów powodziowych odpowiada rząd, ekolodzy i wojsko. Że ich podatki idą na to, żeby bezrobotni mogli żyć jak pączki w maśle przez długie lata. Że bezduszni urzędnicy powodują biedę i marazm, bo nie chcą naginać kretyńskiego prawa a politycy są skorumpowani bo mają możliwość naginania prawa. Że w Polsce  nie remontuje się dróg i są jakieś pojedyncze kilometry autostrad, a poza tym przez te cholerne roboty stoi się w wiecznych korkach. Że każdy wypuściłby lepszy system operacyjny od Microsoftu, a nowy produkt Apple na pewno pogrąży firmę po klapie rynkowej. Że wszystkie problemy wychowawcze w domu i szkole można rozwiązać usuwając terror bezstresowego wychowania. I tak dalej, i tak dalej. Zawsze są na bieżąco - ostatnio poczuli się ekspertami od lotnictwa oraz badania okoliczności katastrof i współpracy między organami śledczymi różnych krajów.

Panuje wśród nich kult zdrowego rozsądku/chlopskiego rozumu. Żeby było śmieszniej, zupełnie nie daje im do myślenia fakt że wrażych omnimatołków ich zdrowy rozsądek doprowadza do dokładnie przeciwnych wniosków. To po prostu oznacza, że tamten jest niezdrowy, nie że należałoby spróbować znaleźć źródła które pomogą to rozstrzygnąć. Podsuwane pod nos źródła ignorują wyniosłym milczeniem bądź bonmotami w stylu "przecież wiemy kto to pisał". Powszechne jest używanie dowodów anegdotycznych - ciocia Zenia spaliłaby się żywcem, gdyby miała zapięte pasy a dziadek stryja Józefa dożył stu lat kopcąc jak smok, więc nakazy używania pasów bezpieczeństwa i kampanie ograniczające palenie ode złego są.

Przekonanie oburzonego i nakręconego delikwenta że gdyby to wszystko było takie proste, to ktoś wpadłby na to i wdrożył przed nim, graniczy z niemożliwością. Oponent najczęściej obrywa serią przechodzonych legend miejskich o tym jak to trzmiel lata ponieważ nie wie że nie może i jak to wyśmiewano Galileusza i Einsteina. Ma również trzy tysiące pięćset osiemdziesiąt powodów, dla których swoją cenną receptę na udostępnia wszystkim w internecie, zamiast spróbować zarobić na niej kasiorę albo przynajmniej wysłać maila pod właściwy adres. Najczęściej jedyne co można zrobić to zostawić w okolicy linki, z których być może skorzysta te parę osób które da się jeszcze uratować.

Ciężkie musi być takie życie - dziesiątki prostych spraw zdarzają się każdego dnia, a ci wszyscy idioci w sądach, kościołach, korporacjach, urzędach i parlamentach nie potrafią sobie z nimi radzić. Tu często zasmucony stanem demokracji pacjent  często wpada gładko w objęcia JKM, który niezmiennie od wielu lat glosi Ogólną Teorię Wszystkiego bardzo omnimatołkom odpowiadającą. Zresztą, dobrze jeśli pozostaje na wentylowaniu swoich frustracji metodą narzekania na wszystko pod artykułami. Bo jego zardzewiałe mechanizmy weryfikujące rzeczywistość równie dobrze mogą spektakularnie zawieść przy spojrzeniu w otchłań i zyskujemy wtedy kolejnego nawiedzonego.

Albo, co gorsza, zostają płatnymi dostarczycielami kontentu portalowego i pod ich twórczością kolejna generacja omnimatołków generuje kolejne kilobajty świętego oburzenia. A portale i platformy blogowe liczą kasę z kliknięć...

Zaraz, zaraz - zakrzyknie czytelnik. Ale przecież autor tych wypocin, które właśnie czytam, zachowuje się dokładnie tak samo! Też uważa że pozjadał wszystkie rozumy i epatuje swoją przewagą intelektualną. I też marnuje kilobajty.

Otóż nie, pszepaństwa. Autor tych wypocin owszem, ma niezłe mniemanie o swoich umiejętnościach logicznego myślenia i górnictwa danych, ale tym bardziej zdaje sobie sprawę z tego że nie wie wszystkiego, że jego edukacja wystarcza mniej więcej na określenie że gdzieś coś śmierdzi. Ale żeby dokopać się co, musi już stanąć na ramieniu kogoś kto dane zgromadził, a nawet zajrzeć do lieratury źródłowej. I to, o zgrozo, nawet papierowej.

Autor wie też, co to confirmation bias oraz cherry picking i że tak to się można bawić co najwyżej w adwokata diabła - w konstruktywnej dyskusji elementarna uczciwość nie pozwala mu twierdzić że czarne nie jest czarne (choć można by przecież zacząć flejma o to, jakiej definicji czerni właściwie używamy).

No i wreszcie jak już autora ktoś zaciągnie za kark do krynicy wiedzy to przynajmniej obwącha, zamiast powtarzać "lalalanicniesłyszęnicniewidzętoonionioni".

No comments: