2011-03-31

Towary na tory

Od jakiegoś czasu po internetach propaguje się kolejna akcja z cyklu „Tiry na tory”(powyższy obrazek pochodzi z zupełnie innego źródła - zlot radzieckich pojazdów wojskowych, w zasadzie jedno z miejsc gdzie nie spodziewałbym się sensownej dyskusji o polityce transportowej - a jednak). Po tych samych internetach biegają sobie też opinie, jakoby tego typu akcje były z góry skazane na porażkę, bo to działa tylko dla tranzytu, bo drogo, bo niedasię. A prawda? Cóż, prawda leży z boku tej osi i jest pochodną stanu zarówno dróg, jak i kolei.

Po pierwsze: transport intermodalny dobrą rzeczą jest. Natomiast wożenie ciężarówek pociągami to jedna z mniej efektywnych form realizacji idei intermodalności. Do tej działalności potrzebujemy specjalnych, niskich wagonów platform - zestaw postawiony na zwykłej platformie wykroczy poza skrajnię. Potrzebna jest również rozbudowana infrastruktura przeładunkowa - pociąg RoLa trzeba ustawić w całości przy rampie czołowej tak, żeby tiry mogły wjechać i zjechać z platform sznureczkiem. Niewiele więcej sensu ma wożenie samych naczep - oszczędzamy energię na wożeniu ciągników, ale i tak potrzebujemy specjalnych wagonów a na dodatek komplikujemy sobie logistykę.

Po drugie: infrastruktura kolejowa, nawet jeśli zignorujemy brak terminali przeładunkowych, leży i kwiczy, a stawki za korzystanie z niej należą do najwyższych w Europie. Prędkość handlowa pociągów towarowych wynosi oszałamiające 25 kilometrów na godzinę, połowę tego co prędkość handlowa ciężarówek. Stawka za kilometr jest wyższa w przypadku kolei. Punktualność leży. Bezpieczeństwo (w sensie bezpieczeństwa ładunku) leży. Można wysłać jednego dalnobojszczika w poprzek całej Polski, kazać mu jechać stuprocentowo zgodnie z przepisami i tankować tylko najdroższe możliwe paliwo, opłacić mu nocleg(i) w dobrym hotelu a i tak przyjedzie na miejsce taniej i szybciej niż gdyby wsadzić go w hipotetyczny TiroNaTor poruszający się po sieci PLK.

Po trzecie, i najważniejsze: w mniej (opłaty dla koncesjonariuszy) lub bardziej (bieżące utrzymanie, remonty i budowa dróg krajowych, ekspresowych i autostrad) ukryte dotacje do tirów państwo polskie pakuje worki mamony. Kolej jest tych worków pozbawiona, czemu zresztą trudno się dziwić - z punktu widzenia większości rządzących jest to rodzaj haraczu dla sfederowanych zwiącholi (post)pekapowskich. Brak tu w zasadzie jakiejkolwiek przemyślanej strategii, brak woli zmiany patologicznej sytuacji w której ministerstwo infrastruktury wraz z urzędem transportu kolejowego jawnie bronią "żywotnych interesów grupy PKP". Nikt nie wydaje się nawet być zainteresowany poważniejszymi reformami - co najwyżej prywatyzacją która tak naprawdę sama w sobie niczego nie rozwiąże.
Co więcej, ostatnio PO grabi sobie straszliwie, czyniąc podchody do przesunięcia środków POIiŚ z kolei na drogi, tłumacząc to nieporadnością PLK w wydawaniu środków i tym że przecież nie mogą się zmarnować. Cóż, nie dość że #prawdależypośrodku, to jeszcze jest to sprzeczne z jednym takim drobnym aktem prawnym. Na szczęście Komisja Europejska nie bardzo chce współpracować. Dodatkowo, takie przesuwanie zaoszczędzonych środków stwarza niebezpieczny precedens. Czy następnym razem jak GDDKiA nie wykona całego budżetu, rząd postanowi niewydane środki wydać np. na budowę portów lotniczych?

Jakie mamy perspektywy? Perspektywy mamy, wbrew pozorom, nie najgorsze. W roku 2012 zostanie, zapewne z jakimś poślizgiem, wdrożony elektroniczny system opłat drogowych. W tym momencie skończą się też darmowe autostrady - ale nie spowoduje to że cieżarówki wrócą do rozjeżdżania wsi i miasteczek, bo i za przejazd przez nie trzeba płacić a koncesjonariusze nie będą chcieli utracić . No i będziemy mieli sytuację, w której po raz pierwszy zrównana zostanie struktura opłat za korzystanie z infrastruktury - do pociągokilometrów dołączą ciężarówkokilometry. I nagle może się okazać, że ta paskudna dziewiętnastowieczna kolej wcale nie jest taka droga. O ile w tymże 2012 nie stwierdzimy że rozpiętość sieci magistralnych linii kolejowych nie wygląda jak sieć autostrad z 2007, a ich utrzymanie - jak torów w 1946.

No comments: